Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi BeataS z miasteczka Zielonka k/Warszawy. Mam przejechane 19305.74 kilometrów w tym 45.60 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.55 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy BeataS.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

powyżej 200km

Dystans całkowity:1244.08 km (w terenie 14.50 km; 1.17%)
Czas w ruchu:72:02
Średnia prędkość:17.27 km/h
Liczba aktywności:5
Średnio na aktywność:248.82 km i 14h 24m
Więcej statystyk
  • DST 230.75km
  • Czas 15:01
  • VAVG 15.37km/h
  • Sprzęt Author
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

W końcu dłuższa wycieczka

Sobota, 11 lipca 2015 · dodano: 12.07.2015 | Komentarze 0

W tym roku różne powody sprawiły, że nie mam czasu jeździć na rowerze... W końcu jednak udało nam się z Pawłem zorganizować dłuższą wycieczkę (nie obyło się oczywiście bez pomocy babci, która zajęła się Karolką) :)
Rano załadowaliśmy się do pociągu na Olsztyn i wysiedliśmy w Naterkach, czyli stację przed (zwiedzanie Olszyna nie było naszym celem, dlatego został pominięty). Paweł miał swoje plany gminne, ja się dołączyłam, ponieważ i tak nie miałam w tej okolicy żadnych zaliczonych gmin, a przede wszystkim chcieliśmy w końcu spędzić czas razem na rowerze. Trasa jak widać na mapce, wpadło mi 13 nowych gmin, przetestowałam nowe siodełko i ogólnie, wiadomo, było super, tylko w nocy trochę zimno, bo temperatura spadła do 7 czy 8 stopni...





  • DST 273.39km
  • Czas 15:34
  • VAVG 17.56km/h
  • Sprzęt Author
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Pałuki i obrzeże kujawsko - pomorskiego

Czwartek, 14 sierpnia 2014 · dodano: 16.08.2014 | Komentarze 0

Po powrocie z nierowerowego urlopu postanowiliśmy zrobić sobie bardzo długą wycieczkę na rowerach (oczywiście niezbędna była pomoc babci, która wzięła do siebie Karolkę). Cele były bardzo ambitne, a wyszło jak zwykle :P
Plan był taki, że wstajemy przed 4 i najpóźniej o 5 jesteśmy w trasie... Niestety pogoda za oknem nie wyglądała zachęcająco, więc ostatecznie ruszyliśmy z domu o 6 rano. Na początek kierunek Inowrocław, potem odbijamy na Pakość i dojeżdżamy do Rzymu, zaliczając po drodze dwie, niezdobyte wcześniej przeze mnie, gminy: Dąbrowę i Gąsawę. W międzyczasie kilka razy zaczyna padać i wypogadza się, więc zatrzymujemy się często aby się ubrać lub rozebrać z ciuchów przeciwdeszczowych....

Z Rzymu docieramy do Biskupina, Paweł idzie zwiedzać, a ja podsypiam podczas pilnowania rowerów.... Mimo przejechania dopiero 120km, jestem bardzo zmęczona, gdyż całą tę drogę jechaliśmy w silnym, wiejącym oczywiście w ryj, wietrze. W Biskupinie wypijamy kawę, zjadamy po dwie zapiekanki, Paweł dodatkowo gofra i w miarę odzyskujemy siły do dalszej jazdy. Ruszamy więc do Wenecji, do Muzeum Kolei Wąskotorowej. Tam znowu zwiedzanie, a czas ucieka, o co jestem już z lekka wkurzona, bo jak tak dalej pójdzie, to do domu zajedziemy jutro po południu, nie chciałam zostawiać Karolci u babci aż tak długo....
Z Wenecji ruszamy dalej, do Paryża :D Tam oczywiście obowiązkowa sesja zdjęciowa i dalej w drogę, w drogę, której mam coraz bardziej dosyć.... Boli mnie obtarta od wkładki w spodenkach dupa, bo zachciało mi się opalić nogi powyżej kolan i założyłam spodenki, których nigdy nie sprawdziłam na takiej długiej trasie... Bolą mnie uda, bo mimo wszystko półtora tygodnia całkowicie bez roweru dobrze im nie zrobiło... I ogólnie jestem zła, że stoimy tak źle z czasem.... Ale nie ma co narzekać, tylko jechać dalej....
W nocy jedzie się jak zwykle fajnie, księżyc świeci, wiatr praktycznie całkowicie ucichł, więc trochę poprawia mi się humor, zwłaszcza gdy udaje się znaleźć stację Orlen i wypić pyszną kawkę i zjeść równie smaczną muffinkę :D
Mimo wszystko decydujemy, że jednak zakończymy naszą wycieczkę w Tucholi i wrócimy pociągiem, trudno, widocznie nie jest mi dane w tym roku poprawić mój najlepszy wynik czyli 320km.... Przed 4 rano okazuje się, że do Tucholi mamy jeszcze ok 30km, a pociąg o 5.40 - właściwie nie ma szans na złapanie go, ale następny dopiero za kilka godzin, a potem w Bydgoszczy znowu czekanie... znów jestem wkurzona... po chwili namysłu i dokładnej ocenie sytuacji postanawiamy, że jedziemy na maxa, może jednak uda się zdążyć na 5.40.  Ruszyliśmy więc ostro w drogę, zaczęło już świtać, więc trochę łatwiej się jechało, no i było w miarę płasko, a na koniec to nawet sporo z górki... Nie wiem jak, ale udało się i na dworzec w Tucholi wjechaliśmy o 5.22! 

Podsumowanie
8 nowych gmin w kujawsko - pomorskim
delikatnie poprawiony najlepszy tegoroczny dystans - nadal nie mam licznika, więc dystans jest z gpsa + dojazd z dworca
Rzym, Wenecja, Paryż z ukochanym mężem - czego chcieć więcej? :D
Dla porównania
Pawła punkt widzenia
i zdjęcia w pawłowej galerii




  • DST 270.55km
  • Czas 16:22
  • VAVG 16.53km/h
  • Sprzęt Author
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Kaszuby i Bory Tucholskie

Sobota, 26 lipca 2014 · dodano: 28.07.2014 | Komentarze 0

W weekend wybrałam się z mężem na małą (:P) wycieczkę. W piątek o 22,40 wsiedliśmy w pociąg do Grudziądza Mniszka, skąd o północy ruszyliśmy w drogę. Celem było przede wszystkim wspólne spędzenie czasu, a poza tym zdobycie nowych gmin i odwiedzenie skansenu we Wdzydzach.

Na początku sprawnie przebijamy się przez Grudziądz i za mostem posilamy się kawą i muffinką na Orlenie. Noc jest ciemna, czasem tylko niebo rozświetlają błyskawice - oznaka nadchodzącej burzy... a więc prognozy pogody pewnie się sprawdzą...
Deszcz zlał nas kilka razy, ale nie było jakoś strasznie zimno, bo nie założyłam długich spodni :P
Jechało nam się bardzo przyjemnie po spokojnych kaszubskich drogach i bardzo źle po drodze wojewódzkiej nr 214 w kierunku Kościerzyny - nie spodziewaliśmy się tam aż takiego ruchu.

Po południu dojechaliśmy do Wdzydz Kiszewskich, gdzie zwiedziliśmy muzeum etnograficzne, które bardzo nam się podobało, nie myśleliśmy, że jest aż tak duże... Z Wdzydz mieliśmy w planie wracać kilka km tą samą drogą, ale Paweł zaproponował skrót - najpierw była droga, potem było pole z krowimi plackami, potem zboże, potem las, potem grząskie piaszczyste drogi, aż w końcu udało nam się wrócić na szlak :D Bardzo kiepsko stoimy z czasem, więc bez ociągania ruszamy dalej. W Brusach wjeżdżamy na piękną, asfaltową ścieżkę rowerową, cieszymy się, bo droga obok dosyć wąska, a ruch całkiem duży. Niestety ścieżka jak tylko wjeżdża w las to już asfaltowa nie jest, ale spoko, coś za coś. Do Męcikału jedzie się fajnie, ale później jest dramat. Pomysłodawca ścieżki zaszalał i zaprojektował takie zjazdy i podjazdy, że po 200km w nogach myślimy o nim bardzo źle. Szkoda, że zrobiono coś takiego, bo normalny człowiek, który będzie chciał sobie zrobić przyjemną wycieczkę rowerową, to zwyczajnie nie da rady, o dzieciach nie wspomnę, nawet przyczepki nie dałabym rady pociągnąć po czymś takim... Na szczęście ścieżka nie wiedzie na razie do samych Chojnic, więc z ulgą wracamy na asfalt. Przed Chojnicami dopada mnie kryzys, jestem zmęczona, boli nadgarstek, kolano, postanawiam, że jak tylko się da, to wsiadamy w pociąg. Jednak ostatni odjechał 2 godziny wcześniej, więc cóż było robić, trzeba jechać dalej. Najpierw jednak zwiedziliśmy Chojnice, zjedliśmy pizze i po 22 ruszamy do Tucholi, oczywiście nie prostą drogą, bo wiadomo, gminy :D
W Tucholi lądujemy lekko po 2 w nocy i tam kończymy naszą wycieczkę. O 4 wsiadamy w pociąg do Bydzi, a potem do Torunia.

Podsumowanie:
2 zarwane noce
zniszczony licznik (przewrócił mi się rower na przystanku i licznik wyrżnął w stojącą butelkę :( )
270 km w nogach - to mój najlepszy wynik w tym roku
16 nowych gmin do zakolorowania mapki na zaliczgmine.pl
ogólnie bardzo udany wyjazd :)
Dla zainteresowanych wersja Pawła i zdjęcia w jego galerii




  • DST 233.64km
  • Teren 12.00km
  • Czas 12:31
  • VAVG 18.67km/h
  • Sprzęt Author
  • Aktywność Jazda na rowerze

niedzielna wycieczka po dalszej okolicy

Niedziela, 15 czerwca 2014 · dodano: 16.06.2014 | Komentarze 0

W niedzielę mąż wypuścił mnie na rower :). Miałam wolny cały dzień, więc postanowiłam zrobić dłuższą wycieczkę. Rano wsiadłam w pociąg do Włocławka i stamtąd rozpoczęłam jazdę. Pogoda była prawie idealna, raczej chłodno i bez słońca,a z początku nawet wiatr w plecy i pusta DK 62,

z której odbijam w Soczewce i jadę do Łącka a potem do Płocka, który z braku czasu tym razem oglądam tylko z mostu.

Szybko ruszam dalej po okolicznych miejscowościach i zaliczam gminy, wiatr niestety coraz częściej w oczy wieje, a na dodatek padła mi bateria w aparacie fotograficznym, w związku z tym rezygnuję z odwiedzenia sanktuarium w Oborach i z Lipna prawie prostą drogą ruszam do Torunia. Do domu wracam przed 21, zmęczona ale szczęśliwa, że udało mi się zrobić całkiem ładny dystans i zaliczyć 14 nowych gmin :)
W galerii kilka dodatkowych zdjęć




  • DST 235.75km
  • Teren 2.50km
  • Czas 12:34
  • VAVG 18.76km/h
  • Sprzęt Author
  • Aktywność Jazda na rowerze

małe gminobranie i zakupy

Poniedziałek, 19 sierpnia 2013 · dodano: 21.08.2013 | Komentarze 2

W końcu wybrałam się z mężem na dłuższą wycieczkę:) Lepszej relacji, niż ta nie napiszę :P
a tu kilka zdjęć :)