Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi BeataS z miasteczka Zielonka k/Warszawy. Mam przejechane 19305.74 kilometrów w tym 45.60 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.55 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy BeataS.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 270.55km
  • Czas 16:22
  • VAVG 16.53km/h
  • Sprzęt Author
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Kaszuby i Bory Tucholskie

Sobota, 26 lipca 2014 · dodano: 28.07.2014 | Komentarze 0

W weekend wybrałam się z mężem na małą (:P) wycieczkę. W piątek o 22,40 wsiedliśmy w pociąg do Grudziądza Mniszka, skąd o północy ruszyliśmy w drogę. Celem było przede wszystkim wspólne spędzenie czasu, a poza tym zdobycie nowych gmin i odwiedzenie skansenu we Wdzydzach.

Na początku sprawnie przebijamy się przez Grudziądz i za mostem posilamy się kawą i muffinką na Orlenie. Noc jest ciemna, czasem tylko niebo rozświetlają błyskawice - oznaka nadchodzącej burzy... a więc prognozy pogody pewnie się sprawdzą...
Deszcz zlał nas kilka razy, ale nie było jakoś strasznie zimno, bo nie założyłam długich spodni :P
Jechało nam się bardzo przyjemnie po spokojnych kaszubskich drogach i bardzo źle po drodze wojewódzkiej nr 214 w kierunku Kościerzyny - nie spodziewaliśmy się tam aż takiego ruchu.

Po południu dojechaliśmy do Wdzydz Kiszewskich, gdzie zwiedziliśmy muzeum etnograficzne, które bardzo nam się podobało, nie myśleliśmy, że jest aż tak duże... Z Wdzydz mieliśmy w planie wracać kilka km tą samą drogą, ale Paweł zaproponował skrót - najpierw była droga, potem było pole z krowimi plackami, potem zboże, potem las, potem grząskie piaszczyste drogi, aż w końcu udało nam się wrócić na szlak :D Bardzo kiepsko stoimy z czasem, więc bez ociągania ruszamy dalej. W Brusach wjeżdżamy na piękną, asfaltową ścieżkę rowerową, cieszymy się, bo droga obok dosyć wąska, a ruch całkiem duży. Niestety ścieżka jak tylko wjeżdża w las to już asfaltowa nie jest, ale spoko, coś za coś. Do Męcikału jedzie się fajnie, ale później jest dramat. Pomysłodawca ścieżki zaszalał i zaprojektował takie zjazdy i podjazdy, że po 200km w nogach myślimy o nim bardzo źle. Szkoda, że zrobiono coś takiego, bo normalny człowiek, który będzie chciał sobie zrobić przyjemną wycieczkę rowerową, to zwyczajnie nie da rady, o dzieciach nie wspomnę, nawet przyczepki nie dałabym rady pociągnąć po czymś takim... Na szczęście ścieżka nie wiedzie na razie do samych Chojnic, więc z ulgą wracamy na asfalt. Przed Chojnicami dopada mnie kryzys, jestem zmęczona, boli nadgarstek, kolano, postanawiam, że jak tylko się da, to wsiadamy w pociąg. Jednak ostatni odjechał 2 godziny wcześniej, więc cóż było robić, trzeba jechać dalej. Najpierw jednak zwiedziliśmy Chojnice, zjedliśmy pizze i po 22 ruszamy do Tucholi, oczywiście nie prostą drogą, bo wiadomo, gminy :D
W Tucholi lądujemy lekko po 2 w nocy i tam kończymy naszą wycieczkę. O 4 wsiadamy w pociąg do Bydzi, a potem do Torunia.

Podsumowanie:
2 zarwane noce
zniszczony licznik (przewrócił mi się rower na przystanku i licznik wyrżnął w stojącą butelkę :( )
270 km w nogach - to mój najlepszy wynik w tym roku
16 nowych gmin do zakolorowania mapki na zaliczgmine.pl
ogólnie bardzo udany wyjazd :)
Dla zainteresowanych wersja Pawła i zdjęcia w jego galerii





Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!